No i co z tego

Data: 2016-02-18, autor: Michał Misztal

Ostatnio zasubskrybowałem RSSa pewnej polskiej strony o tematyce Linux (przemilczę jakiej). Jestem człekiem niezwykle żądnym wiedzy z tej dziedziny. Rozczarowałem się srodze bo wpisy dotyczyły tylko i wyłącznie nowej wersji jakiegoś distra. Do tego obowiązkowy screen i spis oprogramowania. I takie niusy dostaję od kilku miesięcy. To tak jakbym codziennie dostawał sms'a z informacją, że Michael Jackson wciąż nie żyje.

Nie wiem czy tak niski jest poziom polskiego supportu Linuksa czy to kwestia nadmiaru distros i przerostu formy nad treścią. No bo jak inaczej można to nazwać skoro wszelkie marketingowe zagrywki nowego distro kończą w monotonnie napisanym artykule. Ciężko odróżnić jedno od drugiego. Może autor już nie widzi różnicy? Może niczym się nie różnią? Skoro się nie różnią to po co są? Rozdrobnienie distros każe wierzyć, że siła Linuksa to jego konfigurowalność. Ale to bardziej przypomina anarchię. A stąd już blisko do krachu.

No więc? Co jest lepsze - Windows czy Linuks? Wojna trwa. Linux jest dla świadomych użytkowników. To już nie jest zabawka. Jest to system wysoce konfigurowalny i bezawaryjny (od systemd tej bezawaryjności nieco ubyło). Jest to system dla ludzi którzy chcę wiedzieć jak to wszystko działa. Każda moja zabawka nie dożywała pojutrza. Pierwszy dzień to była zabawa, drugi to wiwisekcja. Musiałem wiedzieć jak to działa. Jak działa silniczek, światełka, radio, telewizor, wzmacniacz. Teraz chcę wiedzieć jak działa oprogramowanie, systemy operacyjne. Sam piszę pomniejsze programy. Wszystko z czystej ciekawości. Rozkładać wszystko na czynniki pierwsze i składać z tego coś nowego, coś co będzie działać. To jest fajne.

Cała nagonka na Windowsa ze strony obozu Linuksa nie ma sensu. Użytkownicy Linuksa to właśnie ci świadomi użytkownicy. Oni wiedzą jak to wszystko wokół działa. Publikacje jak ta z wspomnianego RSS'a nie dodają splendoru światu Open Source. Nie dają niczego. A nawet zabierają. Skoro nowe wydanie różni się tylko nazwą, tapetą i zainstalowanymi programami to o czym my tutaj mówimy. Potrzeba jest czegoś więcej. Dla mnie wzór info o Linuksie to dokumentacja Gentoo i Archa. Używam Archa i jeszcze nie spotkałem się z problemem którego nie usunąłbym z pomocą tej dokumentacji.

A teraz kwestia distros. Jest ich dużo. Bardzo dużo. Masa. Co chwila wychodzi nowe. Ja rozumiem podział na distra ratunkowe, testowe, użytkowe itp, ale tutaj jakakolwiek rozsądna klasyfikacja nie daje rady. No bo tak: jest Mint zwykły, Mint na Debianie, Ubuntu, Kubuntu (ale do Ubuntu mogę doinstalować KDE i wyjdzie na to samo), Gentoo, Sabayon czy Arch i Manjaro. I tak bez końca. Jeśli ktoś nie potrafi zainstalować Archa czy Gentoo sam to potem nie da sobie rady. Więc po co Sabayon i Manjaro. Ani to konfigurowalne ani niezawodne. Każdy Zenek chce mieć swój własny OS - Zenek OS. A co później z dokumentacją, pakietami. Kompilacja? A jak Zenek OS posiada niestandardowe ścieżki bo np deweloper Zenek przemianował na cześć swojej narzeczonej folder ustawień /etc i teraz konfiguracja Apache znajduje się w /hermenegilda/von/buraq/httpd/conf/httpd.conf. I co - ręcznie trzeba ingerować w źródła.

Z drugiej strony, jakby nie patrzeć - w Linuksach zmienia się tylko tapeta i oprogramowanie? No właśnie, że nie. Zmiany zachodzą w każdej warstwie. Co chwilę dodawane są nowe sterowniki do jądra, łatane ewentualne bugi, usprawniany i optymalizowany kod. To wszystko żyje. Żyje, wbrew temu co w RSS'ie wyczytałem.

No i co z tego, że wychodzą nowe distra. Ja się trzymam Archa bo wiem co mogę nim zdziałać. Co mnie obchodzi, że w nowej wersji jest uaktualniona wersja Firefoxa. Sam sobie potrafię go zaktualizować. Tyle w temacie.

Skomentuj lub zgłoś błąd

© Michał Misztal 2023